Recenzja filmu

Maybe Baby (2000)
Hugh Laurie
Ben Elton
Hugh Laurie
Joely Richardson

Dziecięce igraszki

Lubię brytyjskie komedie. Jestem fanem Monty Pythona, kocham "Goło i wesoło", "Cztery wesela i pogrzeb" widziałem chyba 10 razy. Z tego też powodu nie mogłem się wręcz doczekać pokazu najnowszego
Lubię brytyjskie komedie. Jestem fanem Monty Pythona, kocham "Goło i wesoło", "Cztery wesela i pogrzebwidziałem chyba 10 razy. Z tego też powodu nie mogłem się wręcz doczekać pokazu najnowszego filmu Bena Eltona pt. "Maybe Baby", po którym spodziewałem się nie mniejszej dawki humoru niż po wymienionych wcześniej tytułach. I nie zawiodłem się. "Maybe Baby" to po "Zakazanym owocu" najlepsza, moim zdaniem, komedia jaka trafiła w tym roku na nasze ekrany, komedia, która nie tylko bawi, ale również zmusza do myślenia i refleksji. Historia którą opowiada nie jest bowiem z pozoru zabawna. Otóż młode małżeństwo (Sam i Lucy) bardzo pragnie mieć dziecko jednak mimo wielu prób żona nie może zajść w ciążę. Udają się zatem do lekarza, który stwierdza, że nic im nie dolega i z medycznego punktu widzenia nie ma żadnych przeszkód, żeby ani Lucy ani Sam nie mogli mieć dziecka. Para decyduje się zatem na zapłodnienie "in vitro". W tym samym czasie Sam popada w konflikt ze swoim szefem w pracy i zostaje przeniesiony na niższe stanowisko. Nie chcąc do końca życie wykonywać zawodu, która nie daje mu satysfakcji postanawia spełnić największe marzenie swojego życia i napisać scenariusz komedii, który być może otworzy mu drzwi do dalszej kariery na tym polu. Temat narzuca mu się wręcz sam - kłopoty małżeńskiej pary bardzo chcącej mieć dziecko. W tajemnicy przed Lucy, która uważa, że temat jest zbyt osobisty, Sam zaczyna opisywać perypetie swoje i swojej żony a co więcej jego praca zyskuje mu uznanie przyjaciół i producentów i w konsekwencji obraz trafia do produkcji. Zapewne wiele osób po przeczytaniu tego krótkiego streszczenia zastanawia się "czy to może być śmieszne?". Zapewniam, że tak a jedynym ludziom, którym udaje się zrealizować komedie w oparciu o tematy niewesołe są właśnie Anglicy. "Maybe Baby" zalicza się do takich właśnie filmów, które w trakcie oglądania bawią nas, wzruszają i zmuszają do zastanowienia. Zasługa takiego stanu rzeczy tkwi przede wszystkim w inteligentnym scenariuszu, którego autorem jest wspomniany już wcześniej Ben Elton. Artyście udało się doskonale połączyć elementy humoru słownego oraz sytuacyjnego i dodatkowo wpleść w to oryginalne postacie bohaterów, które swoim zachowaniem potęgują i tak sporą dawkę zabawy. Mamy tu więc awangardowego reżysera piszącego "komedię prawdziwą" opowiadającą o grupie młodych narkomanów, szefa BBC, ambitnego absolwenta elitarnej uczelni, ekscentryczną Druscillę wierzącą w pogańskie moce oraz całą masę innych, niemniej barwnych indywidualności. Wszystko to razem tworzy wybuchową mieszankę zdolną rozbawić każdego. Jednak dobry scenariusz to zaledwie połowa sukcesu. Równie ważni są aktorzy, którzy odtwarzają filmowych bohaterów i nadają im wymiar humorystyczny. W "Maybe Baby" na szczęście nie zatrudniono w głównych rolach komików, którzy swoją popularność zawdzięczają bogatej mimice (Jim Carrey) lub kojarzą się z odmianą humoru popularnie nazywaną kloaczną (Eddie Murphy w "Gruby i chudszy 2: Rodzina Klumpów"). W rolach głównych w filmie wystąpili Hugh Laurie i Joely Richardson, artyści, którzy na swoim koncie mają kreacje zarówno dramatyczne jak i komediowe, dzięki czemu Sam i Lucy w ich wykonaniu są prawdziwi, naturalni a jednocześnie śmieszni. Uzyskanie takiego efektu jest sztuką zaiste trudną a w przypadku tak specyficznego obrazu jakim jest "Maybe Baby" wręcz niezbędną. Scenariusz filmu porusza bowiem kwestie bardzo delikatne i dla wielu osób być może nawet przykre, ale dzięki temu, iż grający w nim aktorzy nie "wygłupiają" się przed kamerą to oglądamy ich perypetie z dużym zaangażowaniem i mimo, iż zdajemy sobie sprawę, że to tylko film, to jednak wierzymy, że tak mogło być naprawdę. Wcześniej wspomniałem, iż "Maybe Baby" to film, w którym spotykamy całą galerię oryginalnych postaci, postaci, które są zagrane również dobrze jak role Sama i Lucy a w jednym przypadku nawet lepiej. Mam tu na myśli kreację Toma Hollandera jako awangardowego reżysera Ewana Proclaimera. W momencie, kiedy pojawia się na ekranie to śmiało można powiedzieć, że uwaga wszystkich widzów jest skupiona właśnie na nim. Proclaimer to bowiem artysta, który całym swoim zachowaniem, sposobem mówienia i ubiorem podkreśla, iż jest awangardą. Wyraża zdziwienie, iż strzykawek można używać do innych celów, niż zażywanie narkotyków, wypowiada się z przesadnym i cudacznym akcentem a jego świtę stanowi zawsze grupa szokująco poubieranych ludzi. Co więcej, mimo tych wszystkich awangardowych dodatków, Proclaimer jest rzeczywiście artystą i kiedy mówi do Sama "to jest sztuka, musisz za nią cierpieć" wierzymy mu bez zastrzeżeń. W epizodycznych rolach w "Maybe Baby" pojawiają się również Emma Thompson jako Druscilla i Rowan Atkinson jako ginekolog, doktor James. Mimo, iż na ekranie pojawiają się niezwykle krótko to jednak tworzą zabawne kreacje, które całemu filmowi dodają niezbędnego kolorytu. Chwali się również, iż twórcy obrazu zdecydowali się wprowadzenie Pana Fasoli zaledwie w kilku scenach, ponieważ jest wtedy rzeczywiście komiczny a nie nużącym jak to miało miejsce w przypadku "Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm", który był, moim zdaniem, filmem przeznaczonym tylko dla najwierniejszych miłośników talentu Atkinsona. "Maybe Baby" to naprawdę zabawny film, który z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Wśród filmwebowych opinii znalazła się wprawdzie taka, która obraz krytykuje ale tak to już jest z komediami, jedni kochają Monty Pythona, inni go nienawidzą a zachwycają się Czarkiem Pazurą a jeszcze inni uważają, że jedyny prawdziwy kabaret to "Kabaret Starszych Panów". Co więcej, oni wszyscy mają rację. Nikomu bowiem nie udało się stworzyć humory, który bawiłby wszystkich jednakowo. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że to było nudne, głupie, bądź obrzydliwe. Brytyjczykom jednak udało się stworzyć receptę na komedię, która bawi większość odbiorców. Tak było w przypadku "Czterech wesel i pogrzebu", "Notting Hill", czy "Goło i wesoło" i tak też będzie zapewne z "Maybe Baby", które znajdzie więcej zwolenników niż przeciwników. Gorąco polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones